środa, 2 marca 2016


   Od czego by tu zacząć... Ostatniej nocy miałem kilka epizodycznych i krótkich snów. Pamiętam dwa z czego jeden na tyle tylko by wspomnieć o co w nim chodziło. Drugi podobał mi się najbardziej i nieco więcej mogę o nim opowiedzieć. Wspomnę najpierw o tym krótszym.
Ten sen nawiedza mnie przynajmniej trzy razy w roku. To nie wiele ale jest dziwnie nieprzyjemny. W tym momencie wydaje mi się błahy, jednak we śnie nie był... sam nie wiem dlaczego tak to działa.
Byłem uczniem liceum i miałem właśnie wracać do szkoły... ale tak jakby po tym etapie życia, w którym teraz jestem. Zdawało mi się, że całe moje dotychczasowe życie i praca były snem. Możecie sobie wyobrazić jaki byłem zrezygnowany... niedowierzałem. Oczywiście byłem spóźniony na zajęcia, nie wiedziałem jakie mam przedmioty i wszystko w ciemno. Jestem punktualny i dokładny dlatego takie coś było dla mnie nie do pomyślenia. Stresowałem się okropnie i bezskutecznie próbowałem się skupić i zebrać do wyjścia. Ciągle po coś wracałem wiedząc, że czas ucieka. O wiecie co... teraz wiem do czego porównać to uczucie. Pewnie większość z Was miała taki koszmar, w którym ucieka przed czymś ale tak na prawdę nie oddala się, pozostaje w miejscu. To takie właśnie uczucie- chcieć, a nie móc. Ostatecznie nie udało mi się nic z tym zrobić i albo się na krótko przebudziłem, albo przeszedłem płynnie do kolejnego snu. No i właśnie...


Poznajcie? Kiedyś mi się bardzo podobała. Właśnie ta aktorka była bohaterką mojego snu. Przedstawiał on pewna scenę. Zaczęło się tak po prostu, bez wprowadzenia. Znajdowaliśmy się w jakimś mieszkaniu, ja stałem na końcu pokoju, a ona udzielała wywiadu. Obok niej stał mój kolega z pracy i... trzymali się za ręce. Boże jaki ja byłem wściekły widząc ich dłonie splecione razem. Przeglądałem się im jak lew, który zaraz rzuci się na ofiarę. Patrzyłem to na nią, to na niego, później wbiłem wzrok tylko w ich dłonie. Pamiętam, że we śnie aż zgrzytałem zębami. Wywnioskowałem jedno... we śnie łączyła mnie z nią jakaś relacja. Nie wiem czy to było na zasadzie romansu czy też byłego związku. Kochałem ją i dam nie byłem jej obojętny. Gdy zobaczyła, że ich widzę to zaraz puściła jego dłoń i wyglądała na zmieszaną. Spojrzałem na nią i pokiwałem tylko głową. Wyszedłem do drugiego pokoju i będąc odwrócony tyłem do drzwi patrzyłem w ciemność za oknem. Wtedy poczułem jej dłonie na plecach. Przyszła za mną i próbowała coś wyjaśniać, ja nie chciałem jej słuchać. Odsunąłem się ale ona znów się zbliżyła. Wtedy wszedł on... Spytał co się dzieje ale łagodnie, nie był bowiem świadomy, że darzymy się uczuciem, choć jej były dla mnie wątpliwe... w końcu była z nim. Powiedziałem mu, że nic się nie stało, że tylko się w nich wpatrywałem i oczywiście... że ma prawo trzymać ją za rękę. On wtedy na to, że owszem, ma do tego prawo... tak samo jak do czegoś innego co przetestuje w nocy. Wybuchnąłem gniewem jeszcze bardziej i wtedy nie wytrzymałem- uderzyłem go pięścią w twarz.
Niestety niczego więcej nie miałem przyjemności ujrzeć we śnie. Jednak był on niezwykły. Naprawdę czułem to uczucie, ten gniew i jej zakłopotanie. Wgl. przez myśl by mi nie przeszło, żeby taka znana osoba zwróciła na mnie uwagę. We śnie przejęła się moim bólem i czuła się winna. A on... oberwał przez moją zazdrość. 
Dziś w pracy miałem dziwne tiki nerwowe jak zobaczyłem tego kolegę... dziwne. Hah oczywiście żartuję ale cały sen miałem zaraz przed oczami... ciekawy sen i moim zdaniem scena wyjęta z filmów romantycznych.
Chcę takich więcej...