poniedziałek, 28 grudnia 2015


   Tak się składa, że poprzedni wpis był tej samej tematyki - sen. Ubiegłej nocy śnił mi się co najmniej dziwny (jakbym ja miał normalne sny...). W tej chwili nie wydaje mi się on tak straszny, ale jak o zwykle bywa gdy znalazłem się w takiej. a nie innej niecodziennej sytuacji miałem pietra. Obudziłem się z przyspieszonym biciem serca i było mi gorąco. Opowiem o tym co widziałem pod zamkniętymi powiekami.
   Sama lokalizacja miejsca, w którym toczyła się akcja dowodzi na to jak bardzo szalony mam umysł. Towarzyszyły mi tłumy ludzi, dokładniej były osoby ze szkoły, moja dawna klasa i inne. Na pierwszy rzut oka wyglądało to jak zwykła szkoła (bo tyle osób w młodym wieku) ale oczywiście nie do końca tak było. Całe wnętrze budynku wyglądało jak moja praca, tj. korytarze, pomieszczenia, laboratoria, nawet winda i schody. Tak jakby szkołę przenieść do budynku firmy. Trzecią dziwną rzeczą było to, że cały kompleks znajdował się... w kościele mojej parafii. Jak się obudziłem i myślałem o tym to aż sam siebie zadziwiłem. Co ja potrafię ze sobą poplątać. Osoby ze szkoły, w pomieszczeniach z pracy, w budynku kościoła. Paranoja... No ale do rzeczy, bo się rozpisałem.
Z początku nic takiego się nie działo, zwyczajna rutyna. Nagle zawyły syreny do ewakuacji, zrobiło się zamieszanie, dlaczego? Ogłoszono, że w budynku pojawiły się... uwaga, proszę się nie śmiać- Welociraptory. Tak dla wyjaśnienia jakby ktoś nie oglądał Jurassic Park:


Całe stado dostało się do budynku. Wszyscy zaczęli uciekać, oczywiście nasz dział/klasa- nie wiem jak to ująć... był najwyżej umieszczoną grupą, na najwyższym piętrze. Nie nie wiem co mi do głowy strzeliło by dokończyć to co miałem do roboty, czyli wywiezienie na wózku pustych butelek zwrotnych. Z koleżanką pomyśleliśmy, że skoro i tak na dół musimy się dostać to zawieziemy i te butelki do magazynów w podziemiach. Chwyciłem za wózek, a koleżanka miała otwierać drzwi. Podeszłą do pierwszych ale znieruchomiała. Wychyliłem się i zobaczyłem przez przeszklone drzwi Welociraptora, który "kukał" do środka. Serce podeszło mi do gardła, już myślałem o najgorszym gdy nagle usłyszeliśmy ich nawoływanie- bardzo charakterystyczne...


Jaszczur wycofał się, a my uszliśmy z życiem. Wyszliśmy z pomieszczenia na korytarz i dalej na klatkę schodową gdzie było pełno spanikowanych ludzi. W końcu zostawiliśmy naszą robotę i postanowiliśmy uciekać, jak najdalej od tego miejsca. Wybiegliśmy z kościoła. Przed gł. wejściem zebrał się już spory tłum ludzi nie wiedzących co robić. My również stanęliśmy i zwątpiliśmy co dalej. W pewnym momencie mój wzrok przykuło coś wyżej. Spojrzałem w górę na wyższe piętro, widziałem w oknach świecące się światło i pełno osób. Stali przy oknach i w wielkim zdenerwowaniu wymachiwali rękoma. Pomyślałem, że wołają o pomoc, że stado dostało się na ich piętro- taką miałem myśl, że giną. W pewnej chwili ktoś otworzył okno... To pułapka! - krzyknęła znajoma z okna. Zwątpiłem, faktycznie na zewnątrz było za cicho i za spokojnie. Te bestie pozwoliły nam wyjść na zewnątrz, były wszędzie dookoła, otoczyły nas na otwartej przestrzeni. Podaliśmy się im jak na tacy. Nie widzieliśmy ich, bo one chowały się wszędzie, po prostu to przeczuwaliśmy. Ludzie z okna widzieli wszystko, nie można było im nie ufać. 
Chwyciłem koleżankę za rękę i powiedziałem, że musimy się stamtąd wynosić, teraz! Pobiegliśmy na drugą stronę ulicy i kazałem jej się wspiąć na słup, taki na którym się reklamy wiesza. Był porośnięty jakimś bluszczem. Skryliśmy się w nim by nie zwracać na siebie uwagi i czekaliśmy... Wtedy... zacząłem się budzić (cholera jasna). W takim momencie... nie wiem jak się to wszystko skończyło i wiecie co... we śnie wiedziałem, że się budzę. Czułem to, byłem jedną nogą w tamtym miejscu i jedną nogą u siebie w łóżku. Miałem wrażenie, że mam nad tym kontrolę, że mogę wybrać gdzie chcę być, ale ostatecznie odpłynąłem i otworzyłem oczy. Byłem wypełniony emocjami, tak jak we śnie. Ten moment oczekiwania, niewiedzy i zwątpienia - co dalej... przeniósł się na mnie do świata rzeczywistego. Z jednej strony chciałem wszystko dokończyć i przekonać się jaki był koniec. Niestety nie było mi to dane. Szkoda... 
Z filmu wiem, że ten gatunek dinozaurów był jednym z najbardziej rozwiniętych umysłowo stworzeń w tamtych czasach i taka pułapka dla niech to pestka. Nawet we śnie były mądre. Kluczowy był jeden moment: jeden osobnik, który się czaił przez szklane drzwi wydał z siebie ten dźwięk. Wtedy doszły do porozumienia, któryś z nich zwołał wszystkich i zastawiły na nas pułapkę. To było pewne.

   Nie powiem, choć sen nie należał do przyjemnych to podobał mi się. Był dziwny i może dla niektórych dziecinny, ale moim zdaniem... był przede wszystkim mądry. Idealnie zobrazował inteligencję tych stworzeń.