środa, 2 lipca 2014

AH TE UCZUCIA...


No właśnie jak to z nią u mnie jest?
Samotność w moim przypadku nie jest najgorsza. To co zrzuciło ją z podium mogę zawdzięczać tylko sobie. Myślę tu o samym przyzwyczajeniu się do niej i zaakceptowaniu tego stanu. 


  Miłość to zapewne jedno z najcudowniejszych odczuć, w to nie wątpię. Jednak wiele czynników sprawiło, że nie dopuszczam do tego by zagościła we mnie na stałe- dokładniej chodzi o pielęgnowanie i utrwalenie tego co już czuję.
Gdy już się zakocham, zauroczę, gdy ktoś mnie tak pociąga, że nie mogę przestać myśleć o tej osobie to się zatrzymuję. Wyrasta przede mną bariera i mówię stop, dalej już nie chcę. Do czego dążę? A no do tego, że jestem człowiekiem o sprzecznym zachowaniu. Przyzwyczaiłem się do życia... w trybie singla i nawet jeśli serce chce to umysł mówi "nie".
Jestem pewien, że takie moje zachowanie odrzuca te osoby, które dały sobie już ze mną spokój- i wcale się nie dziwię. Ja sam nie potrafię przerwać i dziękuję tym, którzy to zrobili... tym do których dotarło, że ze mną nie ma przyszłości. Nie chcę zaraz czytać, że to nie prawda, że znajdę kogoś... bo problem nie tkwi w braku kandydatów na partnera, problem tkwi we mnie.
  Zbyt bardzo boli odejście bliskiej osoby, kłótnie ranią, a przede wszystkim ja się nie spisuję. Ciekawe jak długo to pociągnę heh Wyobrażacie sobie? Ja w wieku 67 lat, siedzący na fotelu bujanym z kocykiem na kolanach i z tel w ręce? Dziwne, że jeszcze mi się to nie śni. Na koniec chciałem tylko zaznaczyć, że nie jestem człowiekiem, który nie dopuszcza do siebie żadnych uczuć. Dopuszczam i się zakochuję jak normalna osoba, to odczucie towarzyszy mi do dziś.