sobota, 7 lutego 2015
NIEPOROZUMIENIE
Miałem dziś zabawną sytuację. Kolega od tak napisał mi smsa, po którym nie wiedziałem o co mu chodzi. Mało treściwa wiadomość zmusiła mnie bym wdał się w rozmowę. Zapewne jesteście ciekawi jak ona przebiegała. Zaskoczyło mnie to hahaha.
-Twój?
-Ale co mój?
-Czyli nie jesteś w Factory?
-Nie ale o co Ci chodzi?
-Widziałem kogoś bardzo podobnego do Ciebie, dlatego pytam czy to Twój samochód.
-Nie dostałem żadnego zdj. samochodu oprócz słowa: Twój? xD
-A sory... nie wczytało się. Kurde był bardzo do Ciebie podobny.
-Przykro mi, że Cię rozczarowałem. ;p
-Ah... a już miałem pytać Cię co to za sexy blondynka siedzi obok Ciebie. :D
-... xD
Uśmiałem się przy tym. Ostatnio jak siedziała obok mnie seksowna blondynka to byłem w szkole. xD Serio! A tu takie zaskoczenie ze strony kolegi. Pomarzyć zawsze można, ale niestety musiałem Go rozczarować. Zabawna sytuacja.
CIEKAWOSTKA
Lubicie coś na wzór kefiru bądź zsiadłego mleka? Osobiście nie przepadam za takimi specyfikami ale może ktoś z Was, bądź z rodziny lubi. Moją uwagę przykuł jednak sposób tworzenia takiego "napoju". Jestem zaskoczony działaniem TEGO co powoduje przemianę mleka w kefir/zsiadłe mleko. Grzybek tybetański- bo o nim mowa, to przypominający fragment kalafiora, biały, gąbczasty grzyb powodujący to o czym napisałem nieco wyżej. Oto jak wygląda:
Oczywiście grzybek zyskał popularność wśród pracowników naszej firmy. Grzybek sam się z czasem rozrasta i można go rwać na mniejsze kawałki- w sam raz do dzielenia się. Coś jak fragmentacja.
Jak się z nim obchodzić? Cóż, to dość proste... umieszczamy kawałek grzybka w kubku lub większym pojemniku i zalewamy mlekiem (najlepiej nie UHT). Co zaskakujące już po 24h mleko kwaśnieje i robi się z niego kefir. Ten maluch posiada niezwykłe właściwości.
Więcej możecie przeczytać tutaj, znalazłem tę stronę przypadkowo szukając zdjęć do wpisu:
Jeśli kogoś zaciekawił ten wpis to zapewne jest też ciekawy gdzie takiego grzybka można dostać. Otóż najprościej zakupić go przez internet. Innym sposobem jest oczywiście otrzymanie go od "prywatnego hodowcy" czyt. znajomego, który posiada grzybka. Wystarczy, że da Wam fragment taki jak na zdjęciu wyżej, a już możecie cieszyć się smakołykiem, za którym ja osobiście nie przepadam. No dobra... nie próbowałem wcale. ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)