niedziela, 4 października 2015

PO IMPREZIE

   Wpis zupełnie nie planowany. Postanowiłem napisać kilka zdań o tym co się działo w piątkowy wieczór. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tak dobrego i entuzjastycznego zakończenia.
Jak wiele osób wie, nie jestem typem imprezowicza i wszelkie tańce i grupowe spotkania nigdy nie należały do moich ulubionych zajęć. Zawsze się wymigałem od pójścia gdziekolwiek, W pamięci zostawały mi nieudane nudne wesela i 18 kuzynostwa. Nie piłem to było sztywno i się nudziłem. Nie miałem odwagi, której... no właśnie - nie brakowało mi w ten piątek. :)
Wypadało iść, impreza firmowa, wszyscy byli to i ja musiałem być. Było super! Z początku owszem, troszkę cicho, każdy siedział, rozmawiał i nie wiedział co można jeść, pić i czy samemu się obsłużyć. Śmiesznie było jak cały stół (a było ich ok 7), przy którym siedziało z 10 osób zaopatrzony był w jedną butelkę wina. :D Każdy się na nią czaił ale nikt nie wiedział czy od tak sobie polewać czy czekać na coś innego. Ta butelka została rozlana w ciągu 30 min przez 4 osoby. No i co dalej?  Siedzieliśmy i czekaliśmy na jakiś znak, że można samemu coś innego brać z baru. Na szczęście podeszła wyżej postawiona koleżanka odpowiedzialna za to wszystko i rzuciła tekstem: "o nie macie już wina... przyniosę." Zagadałem ją czy można też piwo sobie wziąć z baru (bo nikt ust nie otworzył)- odpowiedziała, że tak. No i co? Ze mną przy barze już było 6 osób. xD Od tego się zaczęło... Kilka kieliszków wina, potem piwo i zabawa faktycznie się rozkręciła. Zdziwicie się ale wywijałem tyłkiem na parkiecie nawet! Kolega się pod barem przewrócił, ja wylałem szklankę soku na obrus gdy byłem pochłonięty tłumaczeniem czegoś. No było zabawnie. :)
Widziałem osoby, które nie piły alkoholu i przyznam, że wyglądały na zmęczone i nieśmiałe. Trzeba przyznać, że kilka łyków czegoś mocniejszego niż sok pomaga przełamać lody i wszelkie bariery. Wcześniej po prostu nie miałem okazji. Myślę też, że byłem bardziej śmiały dlatego, że 98% osób znałem. haha śmiesznie wyglądał mój szef, podpity na parkiecie.
Wiecie przy. której piosence porwałem się do tańca? :)


Do tej pory mam ochotę się bujać. :D Mam nadzieję, że nikomu nie wykręciłem ramion ze stawów. 
Tak czy inaczej, bardzo miło wspominam ten piątek. Cieszę się, że tam byłem i dziękuję organizatorką. <3