sobota, 6 lutego 2016
Wiecie... piszę ten post z przekonaniem, że przeczytają to może 3 osoby. Pomyślałem jednak, że warto, chociażby właśnie dla nich. Wiem, że mogłem zawalczyć o większą liczbę czytelników, ale w prowadzeniu bloga na pewno nie o to chodzi, nie o pisanie na siłę. Po prostu nic się takiego nie dzieje, nie mam o czym pisać no i nie miałem ostatnio snów, które mógłbym opowiedzieć... do dziś.
Poprzedniej nocy również miałem sen ale nie zdecydowałem się na napisanie o nim ponieważ nie był on szczególnie rozwinięty i mało z niego pamiętam. Ten najświeższy też obszerny nie był, ale spodobała mi się w nim jedna scena. :) Jaki to ja byłem mądry w tym śnie... a było tak...
Przejdę do głównego wątku, bo początku naprawdę nie pamiętam. Moja mama została porwana przez porywacza, który wyglądał jak Joker z Batmana. Wiem... dziecinne, ale tak było. Zabrał ją na dół, do piwnicy w naszej kamienicy (rymuję). Chciałem oczywiście jej pomóc jak najszybciej. Zszedłem na dół i zacząłem jej szukać, na moje nieszczęście w naszej piwnicy jest kilka pomieszczeń zabitych deskami, zamkniętych na kłódkę. Sprawdziłem każde "drzwi" i szukałem przy pomocy latarki mamy. Między deskami były centymetrowe szpary więc było to możliwe. Gdy wreszcie ją znalazłem próbowałem otworzyć drzwi, na próżno... miały kłódkę. Powiedziałem, że jej nie zostawię i żeby jeszcze trochę wytrzymała.
Schowałem się w jednej z uliczek piwnicy z planem. Wkrótce musi po nią wrócić, musi tu zajrzeć i tak się stało. Łotr o twarzy Jokera zszedł po schodach i ruszył do pomieszczenia gdzie ukrył mamę. Otworzył drzwi i ją chwycił. Pociągną za sobą i powiedział "idziemy". Obserwowałem wszystko z ukrycia i specjalnie nie ruszyłem naprzód. Pomyślałem, że gdybym teraz wyskoczył to mógłby ponownie ją szybko zamknąć i w razie gdybym przegrał walkę ona wciąż byłaby zamknięta.
A tak... wyszedł z nią po schodach na klatkę schodową, wtedy szybko ruszyłem za nimi. Wyszedłem z piwnicy i rzuciłem się na niego. Walczyliśmy i zapewne jak się domyślacie wygrałem. Uderzyłem go w głowę kamieniem, który przytrzymywał drzwi przed zamknięciem się. Stracił przytomność, a mama była wolna. Udało mi się i innego scenariusza sobie nie wyobrażam, nawet jeśli to był tylko sen, krótki sen.
Czekam na kolejne bo chociaż w moim życiu nic się nie dzieje to nocą coś może. :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)